Facebook jest dla mnie genialnym komunikatorem, dzięki któremu mogę skontaktować się z 99% moich znajomych. Obecnie łatwiej wymienić się kontaktami na FB, niż numerem telefonu. Poza tym wiem, co w trawie piszczy, to oczywiste. Ale są rzeczy, które po jakimś czasie... męczą. I nie, w najmniejszym stopniu nie mam tu na myśli selfie i ogólnego lansu! Za to wkurzają mnie...
1. Fotki dzieci
Czasami mam wrażenie, że w znajomych mam nie mojego kumpla/kumpelę, tylko jego synka/córkę. Przeważnie dzieciak jest na tyle mały, że - zdaniem rodziców - wygląda słodko na zdjęciach (i nie może się bronić przed ich robieniem ;). I tak na profilu gości jakieś sto tysięcy takich samych fotek latorośli - młody umazany czekoladą, młody w sweterku, w innym sweterku, machający rączką, z pieskiem... Wiecie, to jest fajne za pierwszym razem. Ale za setnym już jest nudne, a za sto pierwszym wkurzające. No i - nie macie jedynego dziecka na Fejsie! A niestety, moim zdaniem wszystkie wyglądają tak samo.
A poza tym - jeśli poznajecie nową osobę na np.: losowej imprezie, dodajecie się do znajomych, a potem ta osoba ma wgląd w całą Waszą galerię - nie sądzicie, że to nie jest takie bezpieczne? Warto ograniczyć ustawienia prywatności fotek Waszych pociech do najbliższej rodziny.
2. Drastyczne zdjęcia akcji charytatywnych
Pieski ze schroniska potrzebują pomocy! - i atakuje mnie fota wychudzonych zwierząt. Biedny kotek potrzebuje operacji - i bach! Okropne zdjęcie zmasakrowanego zwierzęcia. Dzieci z Nigerii takie głodne... I fotka pełna biedy, nędzy i malarii.
Nie jestem nieczuła na takie problemy, staram się wspierać charytatywne akcje. Ale drastyczne fotki - zwłaszcza jakichś skatowanych zwierząt - powodują raczej, że jak najszybciej chcę uciec od ekranu! Wyłączam stronę albo szybciej przewijam. Nie jestem jakąś masochistką, żeby jeszcze w te fotki klikać i oglądać więcej.
Nigdy nie wsparłam akcji charytatywnej, która epatuje cierpieniem. Za to chętnie wspieram te, które pokazują mi happy endy swoich historii - bo widzę, że działają i odnoszą sukces!
3. Łańcuszki
Czasami dziwi mnie, że są jeszcze ludzie, którzy wierzą, że wklejenie jakiegoś tekstu sprawi, że będą mieli jakieś dodatkowe prawa na Facebooku: będą mogli sprawdzić, kto ich podgląda; zmienić prawa autorskie do swoich zdjęć; pozbyć się reklam albo zdobyć doładowanie do telefonu. Albo komuś pomóc - bo na pewno po milionowym udostępnieniu... Rozwieję wątpliwości! To takie same legendy jak to, że ktoś spłacił Chwilówkę albo że w logo piwa Kasztelan jest George Clooney.
4. "Znowu w życiu mi nie wyszło..."
Nie ma to jak napisać coś w stylu "Jest źle" i... nic więcej. W komentarzach tysiąc pytań, pocieszeń i wirtualnego poklepania po plecach, tymczasem... Nikt nie wie, o co chodzi.
Jeśli jakaś sprawa jest na tyle prywatna, że nie chcesz zdradzać szczegółów - nie zdradzaj ich! Zwierz się najlepszej koleżance, a nie całemu Facebookowi. Albo chociaż wrzuć piosenkę z metaforycznym tekstem - osoba, na którą się wkurzasz, na pewno wszystkiego się domyśli!
No, żart ;)
Źródło - Pinterest |
Na zakończenie powiem, że nie jestem znowu taka zła ;) Powyższe sytuacje może i wzbudzają we mnie śladową irytację, ale są niczym w porównaniu do odkrycia, że brakło mleka do kawy albo czegoś w tym stylu. "Nie chcesz - nie oglądaj!" - jasne, i przewijam dalej. Tylko... jeśli klasyfikujecie się do któregoś punktu, zastanówcie się chwilę następnym razem, np.: wrzucając na publiczną tablicę fotkę dziecka.
PS: Kto sprawdził tego Clooney'a? ;)
Mnie najbardziej drażnią własnie te statusy "dzieciatych". Co mnie cieszy, ostatnio coraz częściej mówi się o tym, żeby szanować bezpieczeństwo i prywatność dziecka, próbuje się edukować rodziców. Dla nich ich dziecko jest zawsze "naj", więc fotki dziecka z gołą pupą, umorusanego, w różnych kretyńskich strojach wydają im się przesłodkie - i to rozumiem (ledwo :P). Ale obecnie w wiek nastoletni wchodzą dzieci pierwszych w Polsce nałogowych fejsbukowiczów i ja na ich miejscu drżałabym, co wynajdą na mnie złośliwi koledzy...
OdpowiedzUsuńWiem co masz na myśli - takie agresywne narzucanie poglądu :/ Mniej więcej dlatego przestałam obserwować kilka fitnesowych grup ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Co do ochrony prywatności - rodzice często lubią chronić >>>swoją<<< prywatność i nie mieć żadnego własnego zdjęcia, natomiast z dzieci robią sobie małych celebrytów :) I byłoby to fajne, gdyby fotki rzeczywiście oglądały babcie czy ciocie z daleka, ale kiedy dorwą się do nich koledzy z klasy... ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie typy mnie irytują, może poza tymi charytatywnymi :p Zdjęcia dzieci wrzucane codziennie i te wszystkie depresyjne posty to zło :D
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda :) Przez chwilę zastanawiałem się, czy jestem w stanie któryś wymienionych punktów wyróżnić ale chyba wszystkie są złe po równo.
OdpowiedzUsuńNa pierwsze zjawisko mam metodę - ukrywania danej osoby na FB, bo praktyka mówi, że jak zacznie, to skończy dopiero za 2 lata :)
Z drugim podobnie - jeden obrazek tego typu w 90% jest preludium do pięknej serii.
Niestety z punktami 3 i 4 nie jest tak łatwo - tutaj nie ukrywam tych osób na tablicy FB, bo w przypadku problemów egzystencjalnych i łańcuszków zachodzi większa losowość - daję im jeszcze szansę...