Za chwilę rozdanie Oskarów, pomyślałam więc, że fajnie będzie napisać notkę filmową. Polskie kino przeżywa dobry okres i w ostatnich kilku latach mogliśmy się cieszyć paroma niezłymi obrazami. Jest to zasługa naprawdę utalentowanych reżyserów (których jednak mogłabym policzyć na palcach jednej ręki). Ale był taki czas, że na polskie filmy się do kina nie chodziło, i zdanie takie mieli absolutnie wszyscy. Co Was w nich wkurzało? Pamiętacie? Spokojnie, przypomnę Wam :)
Nieuzasadniona nagość
Polski film bez nagości i przaśnych biustów? Nie opłacało się takich kręcić! W absolutnie każdej produkcji musiała wystąpić roznegliżowana scena, niezależnie od gatunku, odbiorców itp. Całkiem nieźle, jeśli była fabularnie potrzebna, ale to zdarzało się naprawdę rzadko. Przeważnie musieliśmy jakoś przebrnąć przez okropnie brzydkie i odpychające sceny seksu, bo polscy reżyserzy jakoś nie potrafili pokazać ich tak, żeby nie wywoływać zażenowania. No i nagość. Czy dwu-sekundowa scena, w której kobieta bez stanika ucieka sprzed kamery, naprawdę kogokolwiek zachęca, żeby iść na film? Jest aż taka niezbędna, że napędza całą tę machinę reklamową? Jakoś wątpię. Ale... serio? Jest ktoś, kto tego broni? Naprawdę? Ach... No to powiedzcie mi - kto obroni wszystkie te niepotrzebne sceny, w których musieliśmy oglądać goły, średnio przystojny i niemłody męski tyłek. Pokażcie mi chociaż jeden przykład, kiedy to było potrzebne ;)
Patologia
Idąc do kina, chcę się dobrze bawić i fajnie spędzić czas. Tymczasem kiedyś każdy polski film atakował społeczną degeneracją, przemocą, nałogami, alkoholem, biedą, chamstwem, przekleństwami, gwałtami... Mam wymieniać dalej? Przy czymś takim trudno wykrzesać z siebie pozytywne emocje! Czy w każdym polskim filmie musimy oglądać jakąś krańcową patologię? Tak, wiem, łatwiej zrobić dramat na takim tle. Ale jeśli 80% naszego kina tak wyglądało, gdy tymczasem ciężko było to znaleźć w czymś z zagranicy - a też kręcili poważne filmy - chyba jasne, na co wolałam kupić bilet. Jeśli film miał dobrą fabułę i był osadzony w takich mało ciekawych okolicznościach - ok. Ale jeśli pokazywano nam wszystkie te sceny przemocy itp., tylko po to... żeby je nam pokazać (?) to kompletnie nie rozumiem - dlaczego?
Bohaterowie nie rozmawiają
Drodzy reżyserzy, połowy Waszych fabuł by nie było, gdybyście pozwolili swoim bohaterom wyjaśnić sprawę jak normalni ludzie. Ale nie - musi być artystycznie i dramatycznie. Jeśli budujecie całą fabułę i intrygę na tym, że ktoś komuś czegoś nie powiedział - to dla mnie brzmi słabo, nawet scenarzyści Klanu radzą sobie lepiej ;)
A Was co wkurza w filmach? Macie jakieś najgorsze sceny? :)
PS: Trzymam ogromne kciuki za IDĘ i Joannę! I wszystkie inne polskie akcenty na dzisiejszej gali rozdania Oscarów.
Ja lubię polskie kino. I lubię Smarzowskiego, który chyba łączy w sobie wszystkie Twoje zarzuty :) Nie mówię jednak, że nie oglądam komedii - tutaj za to dopiero nie mamy się czym pochwalić...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Filmy Smarzowskiego są dobre, bo poza tym wszystkim mają w sobie przede wszystkim niezłą fabułę, akcję, świetną obsadę i dobry czarny humor :) Ale nie są do porównania z takimi "dzieuami" jak Szamanka, Pora mroku,... i bardzo wieloma innymi koszmarnymi rzeczami.
OdpowiedzUsuńTo fakt, w pewnym czasie polskie filmy były specyficzne :)
OdpowiedzUsuńJakoś wcześniej umknął mi ten post! A z większością się zgadzam i od siebie dodałabym: koszmarnie grające dzieci oraz wciskanie wszędzie na siłę historii, Żydów, wojen i tak dalej. Myślę, że nawet nie muszę za bardzo rozwijać tej wypowiedzi - z rozmów z ludźmi widzę, że nie jestem odosobniona w tych osądach ;) PS. Ja UWIELBIAM Smarzowskiego!
OdpowiedzUsuń