O markach Balea i Alverde jest całkiem głośno na YouTubie i kosmetycznych blogach - głównie mówi się o niezłych składach kosmetyków i niskiej cenie. Rzeczywiście - większość cen mieści się w przedziale 3-5 euro! Ponieważ w końcu miałam okazję wstąpić do niemieckiej drogerii DM, postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście jest się czym zachwycać.
Marki Balea i Alverde to marki dedykowane drogerii DM (sklepy DM znajdują się w Niemczech, Austrii, Czechach i in.), próżno więc ich szukać w innych miejscach. Obejmują całą gamę kosmetyków - zarówno do kąpieli, pielęgnacji; jak i kolorówkę - było więc w czym wybierać! Jak już powiedziałam - ceny produktów są bardzo zachęcające.
Zacznijmy od Alverde i pielęgnacji włosów:
Alverde, Avocado - kilka razy polecano mi właśnie tę serię do mycia i pielęgnacji włosów, poza tym kosmetyki każdej innej firmy z ekstraktami z awokado sprawdzają się u mnie świetnie. Zaopatrzyłam się więc w maskę, odżywkę i masło do włosów (3 x 2,30 euro). Zwłaszcza ten ostatni produkt jest dla mnie zagadką i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła go przetestować.
Seria ta przeznaczona jest do zniszczonych i łamliwych włosów, potrzebujących nawilżenia - może moje nie są w aż tak złym stanie, ale po tygodniu w śnieżnych Alpach z pewnością nie pogardzą małym spa. Producent obiecuje:
Masło: Formuła z masłem shea, masłem kakaowym i olejem z awokado regeneruje zniszczone włosy. Nawilża i nadaje włosom naturalny połysk. Ujarzmia niesforne włosy.Odżywka: Regenerująca odżywka z cennym ekstraktem z winogron i pielęgnującym olejkiem z awokado regeneruje łamliwe włosy od środka i na zewnątrz. Bogata, czysta, roślinna receptura z lecytyną, panthenolem i biotyną (witamina H) chroni włosy przed dalszymi uszkodzeniami.
Alverde, Aloe Vera & Hibiskus - Z tej serii kupiłam odżywkę i maskę (oba w cenie 2,29 euro). Skusiła mnie obietnica nawilżenia włosów.
Odżywka pielęgnuje i regeneruje naturalnymi sposobami zniszczoną powierzchnię włosów, nie obciążając ich przy tym . Długotrwale nawilża włosy. Roślinne składniki wzmacniają włosy, powodują, że są piękne, sprężyste i elastyczne.Maska: Cenne składniki naturalne, takie jak gliceryna, keratyny i pantanol, wygładzają włosy i odbudowują je ponownie. Włosy są trwale zabezpieczone i wzmocnione.
Przyznam, że z przymrużeniem oka czytam opisy, w których gliceryna nazywana jest cennym składnikiem ;) Ale nie szkodzi. Dopiero w domu zauważyłam, że produkty te zawierają alkohol, którego bardzo nie lubię w kosmetykach do włosów - cóż, zaryzykuję i przetestuję. Składniki aktywne na szczęście stoją dość wysoko w składzie.
Alverde, Fixierendes Spray - Spray utrwalający makijaż. Nigdy nie miałam takiego produktu żadnej firmy, do testów zachęciło mnie małe opakowanie i oczywiście cena, 2,95 euro. Naprawdę ciekawi mnie, jak się sprawdzi i czy przedłuży trwałość makijażu.
Alverde Fixierendes Spray z ekstraktami z kiwi, nagietka i ananasa przedłuża trwałość makijażu. Ekstrakt z kofeiny odżywia cerę nadając jej świeży wygląd.
Od czwartego miejsca w składzie pojawiają się roślinne ekstrakty, które mają działać pozytywnie na naszą skórę - wszystko fajnie, ale to jest kosmetyk kolorowy a nie pielęgnacyjny i jak sama nazwa wskazuje - spryskujemy nim twarz PO pomalowaniu się. Czy cokolwiek z tych dobrych składników ma szansę przeniknąć do skóry?
Alverde, Korperbutter Macadamianuss Karitebutter - Masło do ciała z olejem makadamia i masłem shea do skóry suchej, 4 euro. Pierwsze użycie było małym zaskoczeniem: najpierw byłam zawiedziona, bo to masło ma raczej konsystencję kremu, jest dużo lżejsze niż się spodziewałam. I prawie w ogóle nie pachnie (wow, przecież nic na opakowaniu nie sugeruje, że miałoby jakkolwiek pachnieć, czego się spodziewałam? ;) Za to wchłania się bardzo szybko i rzeczywiście nawilża skórę - dzięki temu jednak bardzo polubiłam ten produkt!
Żele pod prysznic Balea - pięknie (naprawdę!) pachną, a to dla mnie najważniejsze w tego typu kosmetykach. Mają dużą pojemność 300 ml, za... 2 euro. Czyli 2 razy taniej niż w Brukseli ;)
Balea, Seidenglanz Haarmaske Feige + Perle - Maska do włosów z figą i ekstraktem z pereł, 1,95 euro. Bezsilikonowa maska z witaminami B3 i B5, ma nadawać włosom blask i gładkość. Zaciekawiło mnie, czy kosmetyk bez silikonu rzeczywiście jest w stanie wygładzić włosy? Za niecałe 2 euro mogę sprawdzić.
Balea, Zarter Reinigungs Schaum mit Lotusbluten Extrakt - Pianka do mycia twarzy z ekstraktem z lotosu, 1,5 euro. Produkt bardzo przypomina mi piankę Nivea, jest jednak nieco mniej delikatny. Nie przeszkadza mi to. Producent obiecuje:
Lekka i skuteczna pianka do mycia twarzy z ekstraktem z kwiatu lotosa dokładnie zmywa ze skóry resztki makijażu i inne zanieczyszczenia. Dokładnie oczyszcza pory, pozostawia skórę czystą, wygładzoną i promiennie świeżą.
Balea, Maske: Milch & Honig, Totes Meer - 0,5 euro. Maska z minerałami z morza martwego ma działać oczyszczająco i nawilżająco, natomiast maseczka z mlekiem i miodem jest odstresowująco-regenerująca. W sam raz na wieczór w stylu spa :)
Kosmetykom tak tanim jestem gotowa wiele wybaczyć, jednak tak czy inaczej liczę, że sprawdzą się i będą działać tak, jak obiecuje producent. Mimo wszystko jednak cena sprzyja testom i sprawia, że waham się trochę mniej, wrzucając coś do koszyka ;)
Z chęcią będę czytać Twoje opinie (zwłaszcza jeśli chodzi o kosmetyki do włosów i twarzy), bo mam nadzieję, że w wakacje uda mi się znowu zapolować w którymś DMie ;)
OdpowiedzUsuńSame fajne rzeczy :) Z Twoich zakupów miałam okazję używać duetu do włosów i wspominam raczej średnio, za to masło było świetne. Przyjemnego używania :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Przetestowałam już Aloe Vera & Hibiskus i... albo nic nie robią, albo włosy są po nich gorsze niż był =.=" Damn...
OdpowiedzUsuń