W sporcie są dwa skrajne obozy - jedni inwestują w
gadżety i od początku muszą mieć wszystko markowe; inni uważają, że prawie
żadne zakupy nie są potrzebne do efektywnego treningu.
Ja uważam, że czas białych T-shirtów na WF odeszły
bezpowrotnie. A przynajmniej powinny!
Mnie udało się mniej-więcej bezboleśnie przejść przez ten moment. Motywatorów miałam całkiem sporo, ale odrobinę pomogło też kilka gadżetów, w
które zainwestowałam na samym początku. No właśnie, zainwestowałam. Jakoś tak głupio
nie iść na tę siłownię, gdy mam nowe legginsy, jeszcze z metką. I stanik,
sportowy różowy. Odjazdowy. To może jednak pójdę, no po coś go mam, szkoda żeby
tak się marnował... OK, nie mogę się doczekać, żeby go wypróbować!
Gadżety są motywacją, nie ma sensu dyskutować - lepszą czy
gorszą. Każdy powód do treningu jest dobry, bo nie ma złych treningów.
Techniczne kwestie są oczywiste - z dedykowanymi sportowymi rzeczami ćwiczy się
wygodniej, bezpieczniej i przyjemniej. No i fajniej. Kiedy
patrzę na moje kolorowe topy, od razu chce mi się bardziej!
Sposób warto wypróbować. Jeśli podziała na początku, później, kiedy pojawią się pierwsze efekty, już nie będą potrzebne takie wspomagacze. Ale najtrudniej jest zacząć.
Zastanawiam się, czy gdyby nastolatkom na W-Fie
pozwolono się trochę "wylansować", lekcje cieszyłyby się większym
powodzeniem? TAK
Ach ta kobieca psychika ;) No cóż...ja też tak mam :) Kupiłam dwa sportowe, kolorowe staniczki i od razu czuję się prawie sportsmenką xD
OdpowiedzUsuńA jaki był płacz i zgrzytanie zębów jak okazało się, że go zgubiłam? Ech...na szczęście Pani sprzątająca znalazła i oddała na recepcję :) Teraz pilnuję ich jak oka w głowie :D