piątek, 23 stycznia 2015

Naga prawda

Wchodzę, zamykam za sobą drzwi, lekko szarpiąc się z klamką. Przede mną stoi wysoka dziewczyna o skórze w kolorze gorzkiej czekolady. Jest zupełnie naga - wygląda jak nigeryjska księżniczka. Ma piękne, pełne usta i długie brązowe rzęsy.
Nie minęła minuta i też zrzucałam z siebie ubrania.
A teraz zgadnij, co stało się później?

źródło: www.pinterest.com

Wskoczyłyśmy... niestety, nie do łóżka tylko w ciasne legginsy i sportowe staniki. Zasznurowałyśmy adidasy i poszłyśmy na fitness. Bo jesteśmy na siłowni.

Obrazek z pierwszego akapitu to żadna jednorazowa sytuacja. A czemu mnie to dziwi? Cofnijmy się trochę w czasie.

W gimnazjum szatnie przed WF-em były oddzielne - osobno dziewczynki, osobno chłopcy. A i tak dziewczyny przebierały się w łazience. Naprawdę. Troszkę to brzmi "dziko", prawda?
W liceum już trochę lepiej, ale i tak rozebranie się do biustonosza było tym krótkim i niekomfortowym momentem, który każda z nas chciała skrócić do minimum.
Później, kiedy chodziłam na basen w Polsce, do oddzielonych od szatni przebieralni potrafiła ustawić się mała kolejka. A szczytem wyzwolenia (i rozbawienia) był dwie koleżanki zmieniające ciuchy razem.

A tymczasem w Brukseli?
Tutaj w szatni nie ma czegoś takiego jak przebieralnia. Dziewczyny rozbierają się do 0 i... sprawdzają smsy. Nakładają krem na nogi. Czeszą włosy - tak, dalej całkiem nago. Zrzucają ciuchy i idą przez całą salę pod prysznic - z ręcznikiem w dłoni, ale żadnej nie przyjdzie do głowy się nim zasłaniać. Albo rozmawiają z koleżanką, która właśnie przyszła - czasami wygląda to zabawnie, kiedy jedna dziewczyna nie ma na sobie nawet majtek, a druga wciąż zimowy płaszcz.

Nikt się nie krępuje. Wszystkie jesteśmy kobietami i nie ma przed kim się wstydzić.
Hm, nie wiem jak jest u Was, mówię o swoich doświadczeniach: o ile pamiętam, w moich szkołach/siłowniach/basenach dziewczyny nie rozbierały się tak zupełnie właściwie nigdy. Tutaj, całkiem logicznie i higienicznie, po treningu zmieniają nie tylko skarpetki, ale też bieliznę i stanik. Kompletnie bez zbędnego zawstydzenia.

Na początku widok gołego tyłka potrafił mnie jeszcze zszokować. No bo: "Hej laska, dlaczego najpierw się nie ubierzesz i dopiero potem nie poczytasz tych smsów?!" Właśnie to mnie najbardziej poruszało - że sytuacja nagości nie jest dla nich krępująca, że ważniejszy jest sms niż założenie majtek. Sama też trochę czułam się zawstydzona.
Teraz mnie to nie rusza. Wręcz doceniam stan rzeczy.

I też czasem czytam smski ;)


PS: Jeśli chcecie być na bieżąco z nowymi postami, zapraszam do zasubskrybowania ChiliChilly na Bloglovin - dostaniecie powiadomienie gdy tylko pojawi się coś nowego!

klik!